Muszę przyznać, że po ilości wejść na ostatni brzuszkowy wpis obawiam się że tym razem mogą paść nam serwery. Ale jak wiadomo nie ma nic bardziej trzymającego w napięciu niż poznanie płci! Tym bardziej w naszej sytuacji, kiedy wszyscy z najszczerszym żalem przyjęli wieść o kolejnej dziewczynce. W końcu mogę się Wam przyznać że troszkę Was zmyliłam i od pewnego czasu wiem, kto tam siedzi. Chciałam mieć jednak 100%-ową pewność co do tego, bo jak wiadomo ważny jest odpowiedni czas i ułożenie Kuleczki, chociaż podobno taką autentyczną stuprocentową pewność to się uzyskuje i tak dopiero w momencie porodu.
Ale uwierzcie mi, że było bardzo trudno utrzymać to w tajemnicy przed wszystkimi; szczególnie przed dziewczynkami i Tatą Robakiem. Nie chciałam też nastawiać ich na nic konkretnego, a następnie zmieniać gdyby jednak coś tam wyrosło lub okazało się że nic nie ma. Dużo łatwiej było po prostu nie przyznać się do tego że wiem. Co najśmieszniejsze dopiero w ostatni weekend odkryłam, że gdybym tylko dokładniej spojrzała w swoją książeczkę ciąży to przeczytałabym, że już w lutym (czyli na pierwszym usg) pani doktor wpisała tam płeć! Także ona już wtedy doskonale wiedziała co widzi, a my po prostu nie spojrzeliśmy na odpowiednią stronę. No dobrze, dobrze nie ma co przedłużać, chociaż podejrzewam że 90% z Was już dawno przeleciało szybciutko wszystkie zdjęcia, więc pisanie tego nie jest konieczne. A Ci, którzy tego nie zrobili to czynią to właśnie teraz ;) Tak, tak wszyscy możecie odetchnąć z prawdziwą ulgą, bo nasz mały Wielkanocny Kurczaczek jest 100% (no dobrze- 99%-cio) Kurczaczkiem. Czy zmienia to cokolwiek? Pewnie tylko to, że teraz zamiast życzeń chłopca będziemy słyszeć „no w końcu wam się udało”- tylko co? Ale w naszym uczuciu dla tej maleńkiej Istotki nie zmieniło się absolutnie nic. Dalej najważniejsze jest dla mnie, kiedy słyszę, że Bejbik rozwija się książkowo, chociaż obserwując tempo rozrostu mojego brzucha i siłę kopniaków to chyba jednak mógłby być bardziej łaskawy. Po prostu udało nam się czwarte z kolei zdrowe i najkochańsze na świecie dziecko. Którego niezależnie od płci będą obowiązywały dokładnie te same zasady, co Jego starsze siostry i dostanie dokładnie tyle samo miejsca w sercu co One. A na przekór wszystkim zabobonnym przesądom mogę Wam przyznać, że jest tylko jedna rzecz, która się u nas sprawdziła- chiński kalendarz płci- chociaż i on ma kilka różnych wersji krążących w internecie. Także nieźle się uśmiałam kiedy okazało się że wpisaliśmy się w schemat. Niestety wróżenie z kształtów brzucha, urody, diety czy innych obrączek mija się całkowicie z prawdą, a może jedynie przyprawić o ból głowy- szczególnie jeśli ktoś jest skoncentrowany na konkretną płeć ;)
Także niektórzy mogą w końcu zacząć przesypiać noce- piątego Robaczka już (chyba) nie będzie. No i teraz pozostało nam jeszcze jedno- nie pozabijać się przy wyborze imienia... ;) Wszelkie propozycje otwarcie przyjmujemy, chociaż w moim serduchu i tak są już dwie najbardziej ukochane.
Brak komentarzy