Jak już kiedyś wspominałam (klik) nie cierpię zabawek typu "świeci, śpiewa, gra, chodzi i wkurza na maksa". Dla mnie są nie tylko nieedukacyjne, ale też tak strasznie irytujące, że nie jestem w stanie ich przetrawić. Ale muszę Wam się przyznać do wielkiej zdrady - zakochałam się.
Autentycznie zakochałam się w jednej zabawce tego typu. Jest to interaktywny miś - Siostrzyczka Szczeniaczka z Fisher Prise. Dwa lata temu Zu dostała w prezencie starszą wersję, a teraz na roczek Bianki kupiliśmy nową. Zabawka ma to do siebie, że można ją przełączyć na różne poziomy nauki co jest mega plusem. Bo zarówno Bianka jak i Zuzia mogą dostosować go do swojego stopnia rozwoju. Same dźwięki wydawane przez zabawkę są dosyć przyjemne dla ucha, a piosenki szybko w nie wpadają. I nie ukrywam, że wszystkie melodie z Zu znamy już na pamięć ;) Najbardziej podoba mi się to, że nie jest to "twarda" zabawka ale taka, która zostanie też ulubioną przytulanką - śmiało można się do niej przytulić, lub wycałować. Bianka od kilku dni z nią śpi, oczywiście po wcześniejszym wyłączeniu dźwięków. Naprawdę jestem tym zakupem zachwycona jak mało którym, szczególnie jeśli chodzi o zabawki interaktywne!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej :) Mam pytanie (z czystej ciekawości): czy Twoje dzieci są dwujęzyczne?
OdpowiedzUsuńNa tym etapie ciężko to stwierdzić - bo Zuza ciągle mówi wszystkimi językami świata ( a przynajmniej czymś co brzmi jak pomieszanie tureckiego i japońskiego w jednym) , a u Bianki jeszcze tego nie wiem ;) Ale tak - Zuza potrafi już kilka słów po niemiecku, na tyle, że idąc do przedszkola będzie potrafiła określić swoje podstawowe potrzeby. Jednak w domu mówimy po polsku.
UsuńRozumiem :) Po prostu zawsze zachęcam do uczenia dzieci dwóch języków, zwłaszcza w sytuacji jak Wasza. Dzieci uczą się znacznie szybciej niż dorośli, a dwujęzyczność jest bardzo przydatna :)
UsuńCałkowicie sie zgadzam! Pozdrawiam!
Usuń