Całkiem niedawno widziałam krótki filmik na którym mężczyzna poddaje się
eksperymentowi "porodowemu". I bez żadnego zaskoczenia nie wytrzymał do
końca symulowanych boli porodowych. I chociaż to całkiem śmieszne to i
tak zawsze podają siebie jako tę mocniejszą płeć. Jednak mimo tysiąca
takich odważnych mężczyzn honory noszenia pod sercem dziecka i wydanie
go na świat i tak pozostaną w naszej kwestii. I nikt tego nie zmieni.
Pozostaje nam jedynie ich chęć pomocy niesionej nam w dniu porodu. I to
konfliktowy temat...
Jedne kobiety absolutnie nie wyobrażają sobie żeby
mężczyzna widział je w tak "intymnej" sytuacji, inne chętnie ciągną za
sobą zmarnowanego faceta. Właściwie nawet nie wiem czy Robert miał
jakieś zdanie na ten temat, bo ja od początku stawiałam sprawę jasno -
masz być i koniec. (Przy Biance nie mieliśmy za dużego pola do popisu, bo
operacja to operacja - a nie wyobrażam sobie żeby była jeszcze tam Zu.)
Na szczęście w Niemczech poród naturalny odbiera tylko położna. Także
nie trzeba się martwić o to, że leżysz kilka godzin i co chwilę inna
głowa pochyla się nad twoim kroczem, żeby sprawdzić czy to może już. I
gdzieś tam w tym tłumie znajduje się twój partner oglądający Cię w
pełnej krasie... Nasz szpital zapewnił nam cudowny (różowy!) pokój
porodowy, gdzie Robert spokojnie mógł siedzieć, aż do rozpoczęcia
właściwej akcji. W sam poród także był maksymalnie wciągnięty- musiał
podtrzymywać mnie w czasie przerw miedzy parciem. Ponieważ Zuzia była
malutkim dzieckiem, a położna chciała nam obu ułatwić te sytuacje
rodziłam kucając- wtedy maksymalnie pomaga Ci grawitacja i nie
wykrzywiasz nienaturalnie kanału rodnego, jak to się dzieje w czasie
leżenia. Dzięki temu mój poród trwał "aż" 7-10 minut. Dlatego też
Robertowi nie został żaden uraz poporodowy, bo ciągle był zajęty i
właściwie nic nie widział. Prawdę powiedziawszy mając przed twarzą cały
obraz jak dziecko wychodzi chyba sama bym dostała traumy, bo nie
oszukujmy się ale znacznie się to różni od obrazów z hollywoodzkich
filmów... To cholernie ciężka praca i właściwie jedyne o czym myślisz to
żeby już w końcu wyszedł/wyszła z tego brzucha i dlaczego ten facet tak
głośno oddycha :) W moim przypadku było to jeszcze: "dlaczego do
cholery nie ogoliłam głowy na łyso przed porodem albo przynajmniej nie
związałam tych pieprzonych włosów w kok!" Jednak 10 minut to nic w
porównaniu z matkami które leżą po 10 godzin. Dlatego nie dajcie się
położyć na łóżka! To Wy w tym momencie jesteście najważniejsze i tylko
Wasze dobro się liczy! Niezależnie czy zdecydujecie się rodzić same czy
chcecie by był partner/mama/siostra/ciotka czy ktokolwiek inny to jest
Wasz dzień. Jednak ja nie wyobrażam sobie żeby być w takim momencie
sama. Myślę, że to nas jeszcze bardziej do siebie przybliżyło, bo Robert
dokładnie widział jaki to jest ból i co się dzieje, najgorszym dla
niego było to, że nie miał możliwości żeby mi pomóc. Ale myślę, że jest
zadowolony z tego ze był przy tym obecny. A ja już nie raz usłyszałam z
jego ust, że jednak jestem twarda sztuka i jest ze mnie dumny. A dla takich słów warto jest pocierpieć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy