W życiu każdego człowieka zachodzą zmiany - jedne są mniejsze, inne
większe. Niektóre w ogóle nie maja wpływu na nas, a inne zmieniają nasze życie o
180 stopni. Uważam że to dobrze, każdy człowiek powinien
szlifować swój charakter, weryfikować poglądy i zmieniać nastawienie. Ja
sama parę razy złapałam się na tym, że początkowo oceniłam kogoś na podstawie
jednej krzywej miny czy towarzystwa, w którym dana osoba aktualnie się
znajdowała. Jak mi pokazało życie- osoby wydawałoby się kompletnie różne ode mnie okazały się po zapoznaniu o wiele bliższe moim poglądom niż mogłabym sądzić. I intrygują mnie do tego stopnia, że mam ochotę poznawać je coraz lepiej.
Może to jeszcze magia Nowego Roku tak na mnie działa, a może
to przez hormony ciążowe jestem przewrażliwiona ale jest jedna cecha
ludzi, której kompletnie nie rozumiem - to hipokryzja. Pochwalam zmianę
priorytetów, w końcu człowiek uczy się przez całe życie i to
dobra rzecz. Ale jeśli ktoś dobitnie i wielokrotnie podkreśla, że nie cierpi pewnej cechy, a chwilę później robi dokładnie to samo lub oficjalnie wszystkim mówi jak
to irytuje go koleżanka, znajoma czy kuzynka, a później
przesiaduje u niej cały dzień to tego nie potrafię pojąć... Po co
oszukiwać siebie i innych? Po co marnować swój cenny czas na kogoś kogo nie lubimy? Sądziłam, że ludzie w pewnym wieku i na
"dorosłej" ścieżce życia nie bawią się w udawanie przyjaźni jak za czasów
podstawówki; kiedy każdy uwielbiał osobę, która aktualnie najbardziej
była wyuczona na klasówkę... Myślałam, że kiedy osiąga się pewien etap
w życiu, to człowiek obraca się w towarzystwie, które sam wybiera, docenia i
szanuje, bo przecież nikt go nie zmusza do znajomości z konkretnymi osobami... Ale po co robić komuś i jednocześnie sobie złą
promocje? Przecież każdy dorosły wie- a przynajmniej powinien wiedzieć, że plotka to najgorsza droga do poznania drugiej osoby. Po co oficjalnie
brzydzić się kłamstwem skoro na każdym kroku się kombinuje? Po co
udawać że ma się coś czego się nie ma? Przecież w dorosłym świecie mamy
tyle możliwości, że bez udawania i podlizywania się każdemu jesteśmy w
stanie znaleźć osobę, która prawdziwie nas zrozumie, osobę przy której
będziemy czuć się dobrze, naturalnie i szczęśliwie. Po co starać się
dopasować do towarzystwa, w którym udajemy kogoś innego? Przecież to
męczące i po krótszym lub dłuższym czasie ale na pewno wyjdzie na jaw. W każdej
nowej znajomości jest 50% szans na to, że ktoś na nas polubi i dokładnie tyle samo na to, że jednak do siebie nie dotrzemy,
wiec po co dodawać sobie szanse na znajomość z kimś kto docenia tylko
nasze wykreowane wyobrażenie o sobie samym? Po co udawać przed wszystkimi, że nie lubi się
kogoś, jeśli w rzeczywistości uwielbia się spędzać czas razem? I wreszcie po jakiego
grzyba zarzucać wszystkim wokół coś co samemu robi się non stop? Jeśli
ktoś ciągle kłamie i ja wiem, że sama nie jestem święta to po prostu
przemilczę ten temat, a jeśli ktoś ciągle papuguje, a ja wiem ze zrzynam
od kogoś każdy krok to się zawstydzę albo przyznam ze mnie inspiruje a
nie będę rozgłaszać wszem i wobec jakie to bezczelne. Jeśli ktoś
obgaduje osobę, którą bardzo lubię to będę ją bronić albo po prostu
przyznam, że mam inne zdanie a nie będę ślepo przytakiwać by zyskać w
oczach kogoś przed którym muszę grać kogoś kim nie jestem w sercu. każdy człowiek zasługuje na obecność tej osoby; ale tylko wtedy, kiedy sam odkryje swoje wszystkie karty może wymagać tego samego od drugiej osoby. I to naturalne, że nie we wszystkim musicie się dopasować w 100%, każdy jest tylko człowiekiem i ma swoje wady. Może także zrobić błąd, ale zamiast kręcenia warto przełknąć dumę i po prostu poprosić o kolejną szansę. Dużo łatwiej jest mówić prawdę prosto w twarz, a jeśli osoba po drugiej stronie jest tą właściwą to nie zdarzy się żeby nas za to zlinczowała. Czy
nie tak powinno być zawsze? Dlaczego będąc dorosłymi nadal w duszy jesteśmy dziećmi, którzy
chcą najlepiej napisać sprawdzian? A może czasem warto zamiast bezsensownego ściągania od "kujonki"
pójść na termin poprawkowy i ze zweryfikowanymi informacjami napisać go
najlepiej jak potrafimy? Przecież życie to jeden wielki egzamin i kiedyś może nam zabraknąć osoby od której będzie można coś "zgapić"!
Dlatego uczmy się na własnych błędach, weryfikujemy poglądy i szanujmy
przede wszystkim siebie, swoje zdanie i wybory! Granie przed innymi, że
jest się Angeliną Jolie, kiedy się nią nie jest, nie zaprowadzi nas do
prawdziwego(!) szczęścia i spokoju. Doceniajmy to co mamy i walczmy o to
czego chcemy i prawdziwie czujemy, a nie o to czego "chcą" dla nas inni.
Tylko od nas zależy czy damy się innym poznać ze zrzuconą maską, a
osoby, które wtedy spotkamy docenią to i zostaną z nami do końca.
Spróbujmy i przestańmy wreszcie oszukiwać siebie. Odwagi! Bo nikt za nas
życia nie przeżyje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy